Badacz nauk stosowanych nie musi się znać na badaniach rozwojowych czy wdrożeniowych, czy dalej jeszcze, na procesach przemysłowych w pełnej skali produkcyjnej. To są inne dziedziny i od tego są inni fachowcy i inne instytucje. Jak wskazuje dolna część elipsy na rysunku, w tym etapie transferu wiedzy potrzebne są przejrzyste procedury prawne oraz publiczne wsparcie organizacyjne i finansowe dla pomysłodawców oraz dla firm przejmujących pomysł czy technologię. Nawet jeśli naukowiec ze studentami założą firmę odpryskową1, to na ogół oni niewiele wiedzą o rozwoju biznesu i potrzebna im jest fachowa pomoc. Tu są potrzebne sprawne instytucje, profesjonalnie zajmujące się tym transferem wiedzy i finansowaniem, bo naukowiec nie musi tego umieć i na ogół nie ma czasu, bo pisze kolejne publikacje a już zaczyna prowadzić następny projekt badawczy.
Wstępny pomysł trzeba więc przejąć i skonkretyzować w badaniach rozwojowych aby przetworzyć go w ostateczny, gotowy do wdrażania prototyp produktowy czy w powtarzalną technologię. Ale jak to w życiu – tu i ówdzie trzeba poprawić mechanizm, tam coś nie działa, jeszcze raz, piąty raz, wydłuża się czas i rosną koszty… Trzeba zbadać wpływ zmiany surowca, bo tamten tańszy, temperatury obróbki czy innych parametrów. Coś dodać, coś przerobić, i tak dalej – prototyp musi być w pełni funkcjonalny a to zajmuje czas i pieniądze. Jeszcze trudniej jest z nową technologią, bo to więcej urządzeń, parametrów i procesów do analizy, kontroli czy synchronizacji, trzeba to wszystko korygować i poprawiać wielokrotnie. Na drodze pomiędzy pomysłem laboratoryjnym a prototypem czy próbną linią technologiczną, musi powstać wykonawczy projekt inżynierski.
Pomysł czy technologia, jako wersja nowego produktu wchodzi w fazę testowania parametrów technicznych a także rynkowych. Na tym etapie finalizowania badań rozwojowych podejmuje się istotne decyzje co do kontynuacji lub wstrzymania wydatków. Inżynierowie liczą koszty, bo tutaj koszty rosną ogromnie. Choćby taka głowica do formowania wtryskowego – to już może być wydatek rzędu np. 600 tys. zł, czyli więcej niż całe poprzednie mozolne badania stosowane w tych polimerach. O tym rodzimi naukowcy często nie wiedzą albo nie myślą. Są przeciążeni dydaktyką i nie mają czasu, do tego nie są zmotywowani do myślenia o rozwoju i wdrażaniu. W krajach anglosaskich są bardziej, bo już dawno wprowadzono tam takie ujęcie praw własności intelektualnej, że pracodawca (czyli uczelnia – prywatna czy państwowa), formalnie będąc właścicielem wynalazku, dzieli się dochodem z wynalazcą na przykład po połowie i uczestniczy w dalszych pracach i kosztach rozwojowych. Dotyczy to także wynalazków powstałych z prac finansowanych przez granty rządowe. Wszystkim się opłaca, wszyscy zadowoleni i zmotywowani i to może być różnica.
1To jedyny sposób transferu wiedzy uznany za nie korupcjnogenny