AGONIA CENTRALIZMU - PRAWO DO NAPRAWY

POJAZD W POŚLIZGU

Jako społeczeństwo uczymy się demokracji w przyspieszonym tempie; w ciągu 30 lat przerabiamy to, co innym narodom zajęło 200 czy nawet 300 lat. Kapitalizmu też się nauczyliśmy szybciej niż przewidywali sceptycy, pamiętając przy tym jak wiele pomogła przejrzysta legislacja w postaci ustawy o przedsiębiorczości M. Wilczka, utrwalona przez skuteczne reformy L. Balcerowicza i J. Sachsa, a później jeszcze szczęśliwie wsparta obfitą kroplówką Unii Europejskiej. Każdy proces przyspieszonej edukacji może mieć wzloty i upadki, więc podobnie jak na kursie nauki jazdy warto wyczuwać zakręty, w których pojazd traci przyczepność do podłoża i wpada w poślizg. Jeszcze bardziej warto się uczyć od tych, którzy wiedzę zdobywali wcześniej i poznali więcej przypadków i szczegółów. Może wtedy łatwiej będzie zauważyć, że na obecnym etapie rozwoju społecznego najmocniej w poślizg wprowadza nas centralizm partyjny umocowany w konstytucji, co szkodliwie rzutuje na resztę podstaw prawnych funkcjonowania tego państwa.

Nie obawiam się głosów oburzenia, a w szczególności tych, którzy z centralizmu obficie korzystają. Piszę te słowa jako świadomy obywatel-podatnik, z doświadczeniem życia i funkcjonowania w innych systemach społecznych, ale w tym kraju na każdym kroku odczuwający niewydolności systemu prawnego. Wiem też, że wielu potencjalnie oburzonych takich doświadczeń zewnętrznych nie ma. Można założyć, że obywatel Kargul ani obywatel Konopielka1 nie muszą znać filozoficznych podstaw umowy społecznej poczynając od Platona, ani tym bardziej nie muszą odróżniać zalet i wad modelu J. Locke od specyfiki umowy według J.J. Rousseau. Ale specjaliści prawni ustanawiający reguły funkcjonowania państwa i społeczeństwa muszą – i najlepiej by znali takie teksty w wersji oryginalnej – a nie tylko ze słyszenia…

Prawnikami na ogół zostają ludzie o wysokim ilorazie inteligencji, a inteligencja jest też miarą umiejętności dostosowania do rzeczywistości. Czasem obywatela może gnębić pytanie – skoro jest tak słabo jak jest, to czy nie za bardzo tu się dostosowali – i w tym dostosowaniu zastygli, wliczając wygodę posad w uczelniach państwowych?… Polskie prawa są zabałaganione od ponad stu lat i wszystkim wiadomo, że głównie winni są – zaborcy… Polscy prawnicy jako ludzie inteligentni orientują się w tych niejasnościach i zawiłościach, i jakoś z tego żyją. Trzeba przy tym okazać należny szacunek dla tej zdecydowanej ich większości, która mimo uciążliwości systemu administracyjnego i często agresywnej ingerencji politycznej, wypełnia swoje obowiązki zawodowe rzetelnie i zgodnie z najwyższymi standardami etycznymi.

Kraje lepiej rozwinięte od dawna i systematycznie wdrażają reguły pogłębiania przejrzystości i upraszczania procedur prawnych, aby przy lawinowym wzroście przepływu informacji utrzymać gospodarkę, wymianę handlową i życie społeczne na bieżąco z przyspieszającym postępem i rozwojem technologicznym, by zapewnić drożność innowacji, sprawny transfer własności intelektualnej i płynność logistyki towarowej. W świecie nie tylko wzmacnia się rolę niezależnych mediów, w tym społecznych, ale jednocześnie uszczelnia się wydatnie reguły konfliktu interesu, ograniczając ryzyko korupcji gospodarczej a szczególnie politycznej. W tym ostatnim punkcie już nie tylko nie doganiamy czołówki ale raczej dryfujemy, czy wręcz odpływamy w przeciwną stronę…

SIEWCY POSTĘPU

Akademicy-prawnicy w każdym kraju rozwiniętym są elitą, która wykorzystując międzynarodową wymianę myśli w postaci specjalistycznych konferencji międzynarodowych oraz czasopism indeksowanych, przekazuje do praktyki i wdraża sprawdzone i potwierdzone rozwiązania służące obywatelom i postępowi gospodarki. Niestety, polscy akademicy-prawnicy nie tylko nie wybijają się na tle światowym, ale w ogóle nie wydają się być zanadto aktywni w tej wymianie międzynarodowej. Dobitnie obrazują to słabe dane oceny parametrycznej, szczególnie te najbardziej wymagające, widoczne na platformie Web of Science. Polscy akademicy-prawnicy są tu na ogół nieobecni, więc jest poważne ryzyko albo wręcz obawa, że nie są zarzewiem czy źródłem rozwoju, nie są siewcami postępu ani liderami w swych specjalnościach.

Wystarczy spojrzeć bliżej na obecny Trybunał zwany Konstytucyjnym, w którym aż 14 osób reprezentuje jedyną słuszną opcję polityczną, a w gronie piętnastu sędziów zasiada aż 9 osób z tytułami profesorów nauk prawnych. Wydawałoby się, że ci powinni być najwybitniejszymi ekspertami w swej dziedzinie w skali międzynarodowej, ale nie są. Zestawione poniżej dane parametryczne2 ze specjalistycznej platformy „Web of Science” (w skrócie WoS) oraz z ogólnodostępnej platformy „Publish or Perish” (ang. „publikuj albo zgiń”… w skrócie PoP) wskazują słabe, albo wręcz zerowe wartości wskaźnika Hirsch’a3, co oznacza brak publikacji i ich cytowań w czasopismach indeksowanych, bądź w materiałach konferencji międzynarodowych. Czyli nikły lub żaden wkład w naukę światową. Mniej zainteresowanym takimi formalizmami w zakresie oceny warto wskazać, że łatwa w obsłudze i sprawna australijska platforma „Publish or Perish” bazuje na masowych danych dostępnych w wyszukiwarce Google, a więc obejmuje także różne lokalne publikacje i materiały, często bez zasięgu. Czyli – jeśli w ogóle jakieś wskazania tam są – to tymi danymi i tak nie można się zanadto pokrzepiać ani chwalić.


Przy tej okazji może warto też nadmienić, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie członka TK (obecnego, czyli z dopiskiem JP) jest rzędu 30 000 złotych, czyli wielokrotnie wyższe niż na przykład uczonego nauk ścisłych, ślęczącego nad badaniami w laboratorium i po nocach piszącego publikacje indeksowane, czy choćby inżyniera projektującego elementy nowej technologii… Taką mamy tę gospodarkę wiedzy. Budżet TK jeszcze w 2018 r. wynosił około 36 mln złotych. Niewiele lepszy w marnotrawstwie jest Trybunał Stanu, który działa w Polsce od 1921 r. i w ciągu tych 100 lat – wykazał się skazaniem zaledwie 2 (słownie dwóch…) osób. Budżet polskiego TS na same wynagrodzenia w 2019 r. przekraczał 20 mln złotych. Czy to tak działa tanie i sprawne państwo?…

„ACHT UND ACHTZIG PROFESSOREN”

Żelaznemu kanclerzowi Otto von Bismarckowi przypisuje się powiedzenie: ”Hunderd Professoren und Vaterland, du bist verloren”. Choć podobno to wcale to nie było „hunderd”, tylko „acht und achtzig” i w ogóle to nie Bismarck powiedział. On czy nie on, ale w tamtych czasach było tyle niejasności, że i światły kanclerz miał prawo się pomylić lub nie wiedzieć. Ale przy dzisiejszej dostępności danych już dobrze wiadomo „kto jest kto” wśród profesorów i żaden się nie uchowa pod ogólnikową przykrywką „wybitnego uczonego o wielkiej liczbie znaczących publikacji”, jak to się zwykło mawiać na okolicznościowych akademiach w czasach minionych… Światowe dane parametryczne są dzisiaj przejrzyste i powszechnie dostępne. Wiadomo co, czy i na ile jest znaczące; czyli kto ile i gdzie publikuje, ile razy jest cytowany (co obrazuje wskaźnik Hirsch’a) i jaki ma sumaryczny wskaźnik oddziaływania na swoją dziedzinę (ang. Impact Factor4). Każda średnio wyszkolona sekretarka w każdej uczelni znajdzie te dane w sieci w kilka minut i dostarczy każdemu dziekanowi, kiedy ten zechce sprawdzić kandydata do stanowiska, a studenci mogą tak sprawdzić potencjalnych promotorów. Kosztowne posiedzenia wieloosobowych komisji wydają się bezsensownym reliktem słusznie minionej przeszłości. Albo raczej potwierdzeniem prawa znanego z biznesu, że jak ktoś nie umie czy nie chce podjąć decyzji, to powołuje komisję…

Zachodzi pewna obawa, że mało kto z podatników tego kraju martwi się faktem, że niemal zupełnie sparaliżowany bezsilnością polski Sąd Najwyższy liczy nie dwunastu, nawet nie dwudziestu, tylko aż 120 sędziów, w tym aż pięciu sowicie wynagradzanych prezesów. Budżet SN na rok 2019 wynosił 158 mln złotych, przy całej jego z dala widocznej dysfunkcji czynnościowej. Za czyje więc grzechy podatnik polski (Ty i ja…) płaci za bezwład prawny te niemal ćwierć miliarda rocznie, wliczając przyległości?… W krajach anglosaskich te wszystkie funkcje spełniają sądy najwyższe, liczące od 7 do 15 sędziów o dobrze potwierdzonych kompetencjach, średnio wystarcza 10 znawców na kraj. Sprawniej i taniej – o wiele razy taniej…

Mówiąc o sprawności warto przytoczyć przykład stanu Kalifornia w USA, o podobnej co Polska liczbie mieszkańców. Zatrudnionych tam jest ok. 2000 sędziów (w porównaniu do około 10 000 w Polsce) i przy 15 mln spraw rocznie, ich wydajność jest średnio pięć razy wyższa niż sędziów w Polsce. To nie zależy zatem od samych ludzi, tylko od organizacji systemu, i nie trzeba wielu dalszych komentarzy by zrozumieć, że skuteczna reforma takiego systemu to nie może być tylko „deforma”, i nie polega tylko na podstawianiu swoich ludzi w miejsce poprzednich…

KOMISJE I PODKOMISJE

Ktoś powie – zostawcie tych zasłużonych prawników w spokoju, zrobili swoje i niech już dociągną do emerytury. Przecież wschodzą teraz nowe gwiazdy – nowe, lepsze pokolenie jeszcze lepszej zmiany. Niestety, ci młodzi na lepsze szybko się nie zmienią, bo formowani są na stare, socrealistyczne kopyto. Ich rozwój w postaci potencjalnych doktoratów i habilitacji nadzoruje centralnie i ściśle – Komisja Doskonałości Naukowej (jak ją obecnie zwą) przy Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W tej komisji jest dużo (za dużo) zespołów opłacanych hojnie przez nieświadomego podatnika, między innymi jest taki zespół V nauk społecznych. W nim nie wiadomo po co za nasze pieniądze zasiada ponad 30 osób. Wśród nich jest aż trzech specjalistów prawa kanoniczego (oprócz tego, że istnieje cały osobny – Zespół VII Nauk Teologicznych…) …

Za to w czasach, które chciałoby się określać mianem „zaawansowanego rozwoju gospodarczego” brak w tym gremium V zespołu znawców współczesnych praw gospodarczych, nawet w szerokim ujęciu (no może z wyjątkiem prof. Marka Szydło z Uwr , i prof. B.W. Sitka z SWPS – ale tylko ubocznie, obok prawa cywilnego…)

Spośród tych 3 specjalistów nauk prawnych, tylko jeden ma mierzalny dorobek międzynarodowy:5

Ci profesorowie w kosztownym procesie opiniowania dysertacji decydują o przyjęciu lub odrzuceniu doktoratów i habilitacji każdego młodego adepta nauk prawnych. Podatnik nie wie, czy ponosi takie koszty dla dobra i rozwoju nowoczesnej i demokratycznej gospodarki opartej na wiedzy, do której ciągle formalnie aspirujemy, czy raczej tylko w ramach i dla dobra autorytarnego i coraz bardziej opresyjnego państwa. To partyjne państwo opresyjne z premedytacją utrwala się przejmując kolejne instytucje publiczne, systematycznie obsadzając stanowiska swoimi adeptami i to nie zawsze w zgodzie z zasadą przejrzystej konkurencyjności i „dążenia do doskonałości”. By nie mówić już o perfekcjonizmie i wyrażać się tylko oględnie na temat poziomu jakości …

EROZJA CZY DEGRENGOLADA CENTRALIZMU

W tym państwie centralne sterowanie szkolnictwem wyższym w oparciu o wskaźniki ilościowe pouczanych studentów, od lat zaniża poziom w każdej dziedzinie i na każdym poziomie. Jak coraz dotkliwiej odczuwamy, dotyczy to także studiów prawniczych. Chyba największym nieszczęściem dla rozwoju kraju jest odpływ do polityki tych słabych absolwentów, którzy nie radzą sobie w zawodzie. Jest poczucie, że między innymi dlatego dochodzi do świadomego psucia praw, doginania poziomu i jakości w dół, czego ostatnio dotkliwie doświadczamy, a co też może i powinno być poddane skutecznej regulacji. W takim stanie przejście do wyższego etapu rozwoju cywilizacyjnego jest wręcz niewykonalne, co bardziej szczegółowo przedstawia książka „Gospodarka nie-wiedzy”6.

Porównania z innymi państwami dowodzą niedwuznacznie, że kreatywność – tak potrzebna do rozwoju gospodarki wiedzy – idzie w parze tylko z organizacją społeczną sprzyjającą swobodzie myślenia. Ale wolności obywatelskie do skutecznego funkcjonowania potrzebują także praworządności opartej na przejrzystych procedurach prawnych. Jak wskazują przykłady, przejrzyste prawa funkcjonują dobrze w tych krajach, gdzie działa większościowa ordynacja wyborcza (lub pochodne) w jednomandatowych okręgach wyborczych (polski skrót – JOW). Tylko w takich systemach zobowiązania parlamentarzysty wobec wyborców mają wyższość nad zobowiązaniami wobec partii politycznej, tylko tam parlamentarzysta raportuje przede wszystkim do wyborców w swoim okręgu, a nie do prezesa czy innego wodza, który w czarnej teczce przywozi do okręgu swoich spolegliwych kandydatów. To jest najskuteczniejszy znany dotąd sposób pozytywnej selekcji w polityce, którego tutejsi politycy boją się jak diabeł święconej wody. Trzeba wypróbować – w różnych systemach społecznych żyć i głosować wystarczająco długo – żeby doświadczyć i naprawdę (a nie tylko ze słyszenia…) zrozumieć i poczuć te istotne różnice. Jest obawa, że tych różnic nie czują niektórzy tutejsi prawnicy zwani konstytucjonalistami, którzy nie mają takich międzynarodowych doświadczeń; nie żyli, nie widzieli z bliska, nie czują, albo wręcz nie chcą.

Historia i dotychczas znane przykłady wskazują, że stosowana tu ordynacja proporcjonalna ze zliczaniem D’Hondta kusi konsolidacją władzy i centralizmem partyjnym (niezależnie od nazwy partii), a ten nieodmiennie wiąże się z brakiem przejrzystości regulacji prawnych, z marnotrawstwem, nachalnym łamaniem zasad konfliktu interesu, a w efekcie z korupcją lub mega-korupcją polityczną. Tak dzieje się nie tylko w Polsce ale i w świecie – od Ameryki Łacińskiej po zauralskie byłe republiki posowieckie…

Od wieków wiadomo, że konsolidacja władzy często przekłada się na cyniczne i perfidne zawłaszczanie instytucji państwowych. Z ostatnich stu lat, prawie połowę XX wieku przeżyliśmy w całkowicie zawłaszczonym systemie. Czy to nas nic nie nauczyło?… Rodzi się oczywiste pytanie do ekspertów prawnych – czemu tutejsza umowa społeczna nie przewiduje takiego ryzyka – a przemyślane regulacje nie zapobiegają takim zapędom? Skoro istnieją negatywne wzorce działań autorytarnych, i to na nieszczęście sprawdzające się na naszych oczach, to przecież można też znaleźć w świecie pozytywne wzorce powstrzymywania takich działań, choćby w innych modelach społecznych. Czy takich luk nie dało się przewidzieć wcześniej, posługując się choćby prawem Murphy’ego?… Może trzeba lepiej szukać w bibliografii światowej?…

NAMNAŻANIE I PĄCZKOWANIE KONFLIKTU INTERESU

Widać z daleka, że naszym kraju regulacje prawne dotyczące konfliktu interesu wymagają pilnej i to zasadniczej korekty w każdej dziedzinie funkcjonowania państwa. Jak długo – i ile razy – może dochodzić do skandalicznego partyjnego przejmowania mediów publicznych opłacanych przez podatnika? Grzechem pierworodnym centralizmu opartego na proporcjonalnej ordynacji wyborczej jest fakt, że ten problem dotyczy wszystkich partii dotychczas przejmujących rządy, z małymi różnicami w nasileniu samego procederu łamania prawa. Kto i dlaczego sformułował tak mętne prawa?… Chyba nie trzeba wielkich odkryć naukowych do uporządkowania przepisów w tym zakresie, bo przecież od dziesięcioleci istnieją dobre praktyczne wzorce. Nikt na świecie nie kwestionuje dzisiaj rzetelności takich instytucji medialnych jak ABC, BBC czy CBC i powszechnie dostępna jest wiedza o podstawach prawnych ich funkcjonowania. Trzeba chcieć ją znaleźć, dogłębnie studiować i dobrze tłumaczyć…

Natomiast wynajdywanie gładkich eufemizmów (jak ostatnio ten nepotyzm), by nie mówić wprost o brutalnym łamaniu reguł konfliktu interesu jest podwójnym przestępstwem, bo oszustwem dla ukrycia kradzieży. Niczym innym jak kradzieżą na podatniku jest nachalne ustawianie ludzi partyjnych i ich rodzin w radach nadzorczych spółek skarbu państwa czy w administracji publicznej. To także robią (czy robiły) wszystkie partie w tym kraju a nie muszą, i w ogóle nie powinny móc, gdyby prawa były przejrzyste. Szacując ostrożnie, że 1000 beneficjentów partyjnych ustawionych w radach nadzorczych spółek państwowych pobiera średnią gażę miesięczną rzędu 30000 zł, to znaczy że tylko ta grupa okrada podatników na kwotę 360 milionów złotych roczniesup>7. W ciągu jednej kadencji to będzie około półtora miliarda złotych i już nie trzeba dalej przeliczać, ile za to można wybudować dróg, czy ile wyposażenia kupić do szpitali. Jakim prawem politycy dopuszczają się kradzieży pieniędzy podatnika w takiej skali i kto i dlaczego im takie prawa udostępnił? …

Prawa związane z konfliktem interesu muszą być uregulowane jednoznacznie i przejrzyście raz na zawsze. Agresywność wykroczeń w tym zakresie w ostatnich latach przypomina zachowanie rannego zwierza kąsającego w agonii (stąd tytuł), choć w historii znane jest też od dawna powiedzenie „po nas choćby potop…”. Tak upadało niejedno imperium i w takim stylu, zamiast dorównywać do najlepszych, raczej zmierzamy do ściany albo wręcz do poziomu degradacji znanego tylko w republikach bananowych. Tak będzie się działo, dopóki świadomi obywatele będą odwracać głowy i przymykać oczy, dopóki światli prawnicy nie wejdą zdecydowanie do gry o odbudowę przejrzystości legislacyjnej i nie wprowadzą mechanizmów pozytywnej selekcji w naukach prawnych, polityce i w strukturach administracyjnych.

Z punktu widzenia obywatela wszelkie objawy korupcji politycznej muszą być zdecydowanie traktowane jako poważne przestępstwo, bo to jest nic innego jak poważne przestępstwo. Nazywając to po imieniu – to jest kradzież – to jest okradanie każdego podatnika, w tym Ciebie i mnie. Odpowiedzialni za takie przestępstwa są zawsze przywódcy partii sprawujących władzę i oni muszą być najsurowiej rozliczani i karani. Zarówno oni jak i beneficjenci korupcji politycznej winni mieć dożywotni zakaz pełnienia funkcji publicznych. Są przykłady, gdzie i jak przejrzyste i surowe prawo może i musi raz na zawsze oddzielić tych, którzy działają dla dobra kraju od tych, którzy oszukują pozorując, a działają tylko dla dobra własnego.

Korupcjogenny centralizm partyjny oparty na proporcjonalnej ordynacji wyborczej do sejmu i wzmocniony bezsensowną i kosztowną podwójną administracją z epoki kontrolno-opresyjnej jest głównym hamulcem postępu w Polsce. Jakakolwiek siła zechce poważnie a nie tylko deklaratywnie rozpocząć kolejną „Naprawę Rzeczpospolitej”, musi zacząć remont generalny od zmiany umowy społecznej i systemu zliczania głosów w prawie wyborczym. Przy tej okazji kilku prawników zwanych konstytucjonalistami też powinno iść do poprawki, przynajmniej do czasu, gdy nie wykażą się publikacją choć jednego artykułu w uznanym międzynarodowym czasopiśmie indeksowanym w JCR, ze współczynnikiem IF przynajmniej większym od 1. To dotyczy także tych pełniących funkcje ministerialne:

MAŁPA I ZEGAREK

Na tym etapie rozwoju cywilizacyjnego bardziej potrzebni nam są prawnicy obyci w świecie, kulturach, językach a szczególnie w fachowej bibliografii międzynarodowej, potrafiący nie tylko mówić ale i myśleć, pisać oraz wyciągać wnioski z aktualnego stanu wiedzy w świecie. Dlatego niezbędna jest przejrzysta ocena parametryczna dorobku pracowników naukowych wydziałów prawnych i jednostek badawczych, tak jak we wszystkich innych dziedzinach nauk w świecie rozwiniętym. Studia prawnicze nie mogą podlegać umasowieniu i muszą zachować charakter elitarny, by zapobiec pauperyzacji intelektualnej i degradacji poziomu. Kandydaci winni także przechodzić odpowiednie testy by spełniać określone wymogi psychologiczne, niezbędne dla wykonywania tak odpowiedzialnego społecznie zawodu.

W gospodarce wiedzy normy prawne w każdej dziedzinie wymuszają pozytywną selekcję przez dążenie do doskonałości, wyzwolenie indywidualnej kreatywności i tylko w warunkach przejrzystej konkurencji. Jak wskazano wcześniej, naturalnie sprzyja temu tylko ordynacja większościowa w JOW, bo wymusza pozytywną selekcję kadr politycznych od najniższych szczebli po parlament. Zmiana ordynacji wyborczej wymaga jednak obszernej dyskusji społecznej, szczegółowo wdrażającej rozumienie różnic pomiędzy poszczególnymi modelami i wiadomo, że w wielu krajach ten proces trwał przez całe lata. Do tego potrzebne jest zaangażowanie ekspertów o solidnym i potwierdzonym naukowym dorobku międzynarodowymi. Pospieszne majstrowanie w tak drażliwym temacie przez chciwych władzy a niedouczonych polityków oraz ich cynicznych propagandzistów może mieć negatywne konsekwencje na długie lata, na co też istnieją złe przykłady. Całkiem złowieszczo może tu wybrzmieć stara maksyma, że „nie można dawać małpie zegarka do zabawy”…

REMONT MODELU

Dla dobra zrównoważonego rozwoju remont generalny trzeba zacząć od zmiany modelu społecznego. Aby zgodnie z bardziej efektywnym modelem J. Locke ograniczyć partyjną korupcję polityczną, trzeba poważnie podejść do wyznaczenia ściśle ograniczonych prerogatyw dla rządu centralnego i do całkowitego delegowania pozostałej odpowiedzialności do władz regionalnych i lokalnych, które lepiej wiedzą co potrzebne im i ich obywatelom. Dlatego tutejsi politycy jak ognia boją się przejrzystości federalizmu, bo ogranicza ich machinacje i mechanizmy korupcjogenne. W tym celu nowa większość parlamentarna musi czym prędzej dokonać zmian nie tylko w umowie społecznej, ale także musi dokonać zasadniczego remontu prawa administracyjnego. I tu znowu doświadczenia międzynarodowe są wystarczająco obfite, by czerpali z nich ci, którzy znają je na bieżąco i w oryginale, a nie tylko z trzeciej ręki…

Nie trzeba dalej mnożyć przykładów innych dziedzin praw wymagających gruntownego remontu z mojego i Twojego punktu widzenia, czyli obywatela – podatnika, dla wyczyszczenia raz a dobrze narosłego chaosu, nadania przejrzystości i udrożnienia procedur. O wykonalność nie trzeba się martwić (że nie da się, że za dużo, itp…) pamiętając, że ciągle aktualny „Kodeks Napoleona” dobrze dobrani fachowcy dwieście lat temu przygotowali w ciągu trzech miesięcy solidnej pracy i to nie tylko na nocnej zmianie… Oprócz niezawisłych zawodowych organizacji prawniczych w tym kraju nie brakuje wiarygodnych instytucji, które są w stanie sporządzić listy priorytetowe praw do naprawy – nie tylko tych zapóźnionych, na wczoraj, ale i tych rozwojowych na jutro. Tu z pewnością wejdą władze samorządowe, organizacje pracodawców i inne zrzeszenia zawodowe i obywatelskie.

Poczucie konieczności głębokich zmian już jest obecne i narasta. Jeszcze tylko potrzeba by dojrzała siła polityczna, która przedstawi nie tylko ogólną obietnicę „jeszcze lepszej zmiany”, ale konkretny biznes-plan, wraz ze szczegółowymi mapami drogowymi: co i jak w podstawach prawnych zmienić i do kiedy. Jakie będą koszty i jakie korzyści z tego wypłyną dla kraju, gospodarki i dla mnie, wyborcy – podatnika na dzisiaj, a na jutro dla moich wnuków. Tego będziemy sobie życzyć wszyscy my – świadomi podatnicy, przy okazji najbliższych wyborów parlamentarnych. Im prędzej, tym lepiej…

Przypisy:
1 Odwołanie wyłącznie do postaci literackich.
2 Dane zmienne w czasie. To zestawienie wykonano w okresie zimowym 2021
3 Wskaźnik Hirsch’a – syntetyczny parametr oceny wartości naukowej wskazujący jednocześnie liczbę publikacji w międzynarodowych czasopismach indeksowanych w JCR (Journal Citation Reports®) oraz ilość cytowań tych prac danego autora. Dla przykładu – wskaźnik H = 3 mówi o trzech pracach, z których każda musi być cytowana co najmniej trzy razy. W praktyce działa przelicznik 10:1, czyli dla H=5 trzeba mieć około 50 publikacji, by te najlepsze „zapunktowały”. Wskaźnik H profesorów nauk ścisłych często przekracza 20, w naukach technicznych i przyrodniczych dobrze, by był około lub powyżej 10.
4 Wskaźnik oddziaływania, lub inaczej wskaźnik cytowań: Wskaźnik cytowań – Wikipedia, wolna encyklopedia. Ma właściwości kumulacyjne: suma IF obrazuje wkład autora w dziedzinę. Czyli, np. 10 publikacji, każda ze wskaźnikiem IF = 5, daje sumaryczny IF = 50. Ale 10 publikacji z IF = 0,5 każda, daje sumaryczny IF = 5…
5 dane zmienne w czasie. To zestawienie wykonano w okresie zimowym 2021
6 Książka dostępna w sieci jako darmowy e-book w formacie ePub: Gospodarka nie-wiedzy. Ebook. Krzysztof Jan Konsztowicz. Ebookpoint.pl – tu się teraz czyta!
7 Ten tekst powstał zanim ukazał się raport Gazety Wyborczej/Onetu/RadiaZet „Partia i Spółki” z dnia 27 września 2021