Chciałoby się wierzyć, że co jak co, ale Państwowa Komisja Akredytacyjna będzie wiedziała o co chodzi w tym kraju, pozwoli na rozwianie wątpliwości i wyjaśni istotę podziału prac dyplomowych przy pomocy jasno sprecyzowanych kryteriów. W tym duchu temat został poruszony na pewnym spotkaniu z przedstawicielami PKA, z prośbą o wskazanie takich podstawowych kryteriów aktualnie obowiązujących w Polsce i pozwalających na odróżnienie pracy dyplomowej I od II stopnia, szczególnie inżyniera od magistra. i tu pełny zawód.
Przewodniczący komisji wyraźnie zakłopotany pytaniem „schodził z tematu”. Dość długo i zawile opowiadał o tym, że sprawy nie są jeszcze całkiem oczywiste w tym względzie, bo przecież wiadomo, że w związku z reformą w kraju tworzone są czy będą ośrodki, które z założenia będą miały „bardziej badawczy charakter”, a inne będą „mniej badawcze”… Więc co to oznacza w praktyce? Że w tych innych, „mniej badawczych” ośrodkach, dalej się będzie robiło pozorowane gnioty zwane „magisterkami”, które nigdy nie miały, nie mają i nie będą miały nic wspólnego z procesem badawczym ani z jakąkolwiek wartością (poza samym dyplomem dla kandydata)?… Czyli dalej będziemy kultywować takie marnotrawstwo i bylejactwo jak do tej pory? Niestety, nie tędy droga do gospodarki opartej na wiedzy…
Brak jednoznacznej odpowiedzi ze strony PKA przestał dziwić po szybkiej weryfikacji dorobku naukowego członków tej komisji przy pomocy ogólnodostępnego w sieci systemu oceny parametrycznej „Publish of Perish” i po potwierdzeniu w wyszukiwarce naukowej „Web of Science”. Otóż wskaźniki Hirsch’a członków tej komisji mieściły się w granicach pomiędzy 0 a 1 (słownie – zero i jeden!…). Dostępny w uczelniach system oceny parametrycznej Web od Science jest najbardziej rygorystyczny i pokaże dane bibliometryczne najdokładniej, a czasem nawet nie pokaże nic – brak danych – czyli brak publikacji tego profesora w bibliografii światowej. To chyba jest wysoce żenujące, żeby tak odpowiedzialna z założenia komisja reprezentowała taki niski poziom w skali bezwzględnej, bo skoro praktycznie jej członkowie nie publikują w czasopismach międzynarodowych, nie mają bieżącego kontaktu z głównymi nurtami prac badawczych prowadzonych w świecie w ich dziedzinach, to skąd mają wiedzieć, na czym polega współcześnie pojęty proces badawczy? Skoro nie publikują, nie uczestniczą aktywnie w międzynarodowych konferencjach branżowych, gdzie referaty wygłaszają głównie magistranci i doktoranci, to skąd mają wiedzieć jak dzisiaj powinna wyglądać praca magisterska, żeby była podobna do tego co się robi w świecie? Wielu członków takich komisji nie uczestniczy, bo na tyle nie rozumie języka nauki, czyli angielskiego.
Dopóki te kryteria się nie sprecyzują i to pozorowane podejście do charakteru pracy magisterskiej się nie zmieni, dopóty wszelkie rozmowy na temat postępu nauki i gospodarki opartej na wiedzy nie będą miały tutaj sensu, czy raczej pozostaną tylko pobożnym życzeniem i kolejnym słowem-zaklęciem wycierającym złote usta polityków. Tylko do kiedy?…Przy tutejszym stanie centralizacji państwa ciągle bliskim socrealizmu te problemy można w miarę łatwo i skutecznie rozwiązać gdyby się naprawdę chciało, i do tego trochę wyjrzało za lokalne opłotki, żeby porównać najbardziej funkcjonalne spośród istniejących w świecie wzorców a także wyciągnąć obiektywne wnioski.