Jak przejść do rozwiązań większej prędkości, do prawdziwej gospodarki opartej na wiedzy, czyli do modelu twórczego, innowacyjnego, wykorzystującego nasze zasoby kulturowe i intelektualne? Taki model wymaga polepszenia warunków rozwoju umiejętności indywidualnych, kreatywności, rozwoju talentów, także rozwoju, wzbogacenia interaktywności kontaktów społecznych i poszerzenia umiejętności pracy zespołowej. Idąc za myślami prof. Francisa Fukuyamy: kreatywność i talenty rozwijają się i przetwarzają w dobra tylko w warunkach zaufania społecznego. Jak uczy historia i znane przykłady, do tego nigdy nie dojdzie w nakazowo-kontrolnym i opresyjnym systemie zarządzania krajem, który wzmacnia zniewolenie, w tym intelektualne, a obłudnie manipulowane rozdawnictwo zamiast pobudzać do samorozwoju, tłumi inicjatywę i wzmacnia nawyki czekania na jałmużnę.
Jednym z wielu kluczy do przejścia na taki wyższy jakościowo poziom rozwoju jest zasadnicza zmiana modelu edukacyjnego z XIX wiecznego pamięciowego na rozwiązywanie problemów w zespołach. Na żadnym poziomie dzisiejsze szkoły państwowe w Polsce nie rozwijają indywidualizmu, osobowości, samodzielnego, twórczego myślenia. Wśród znawców przewija się teza, że nie zbudujemy tutaj nigdy gospodarki opartej na wiedzy, dopóki nie zreformuje się dogłębnie i nie unowocześni nie tylko szkolnictwa wyższego ale przede wszystkim całego systemu edukacji, od przedszkola poczynając. Profesor Ł. Turski już dawno poparł swoje przekonania o konieczności rozbudzania ciekawości uczniów konkretnym działaniem, inicjując powstanie uwielbianego przez młodzież Centrum Nauki Kopernik. Ale to jest tylko jednostkowy pozytywny przykład, a nie cały system.
W tym kraju nie tylko szkoła w obecnym kształcie tłumi indywidualność. Wyniki badań wskazują niestety, że rodzice także domagają się od swoich dzieci głównie posłuszeństwa i ciągle mało cenią u nich rozwój wyobraźni i skłonności do samodzielnego rozwiązywania problemów. Szkoła może tylko utrwala – czy kontynuuje – ciągle dominujące nakazowe wzorce kulturowe, zakorzenione w społeczeństwie razem z innymi przeżytkami poprzednich epok. Aby stworzyć warunki dla nowoczesnego, bardziej upodmiotowionego modelu rozwoju społecznego konieczne będzie polepszenie rozwiązań regulacyjno-instytucjonalnych, wdrażających zdrowsze modele myślenia w całym społeczeństwie, wrośniętym w system nakazowo-kontrolny.
Wśród wielu znawców objawiają się więc wątpliwości, czy tylko samo ulepszenie istniejących rozwiązań w jakiejś wybranej dziedzinie będzie wystarczające, czy tu raczej nie jest potrzebna solidna i kompletna przebudowa instytucjonalna. w porównaniu z powolną ewolucją, wraz ze wszystkimi jej meandrami, takie zdecydowane podejście może pozwolić nam zaoszczędzić kolejne ćwierć wieku rozwoju, bo sporo z tego nieosiągniętego potencjału już zmarnowaliśmy na naszej drodze doganiania świata rozwiniętego. Warto sobie przypomnieć, że po przemianach politycznych i przebudowie systemu gospodarczego i tak zajęło nam sporo czasu, żeby jako tako oswoić nasze głowy i obyć się z tym kapitalizmem. Ale lepiej przyzwyczajać się do uczenia po drodze, już po zdecydowanych reformach, niż czekać aż dojdzie do zjawisk nieprzewidywalnych zanim się cokolwiek zmieni. Gdybyśmy chcieli przebudowywać kraj wolniej, wcale nie wiadomo czy byłoby to mniej bolesne, i czy ten ból nie mógłby trwać jeszcze dłużej, wystarczy dzisiaj porównanie z Białorusią czy Ukrainą. Obecnie przynajmniej z gospodarką jesteśmy po drugiej stronie rzeki, choć zawirowania jej nurtu jeszcze czasem nam dokuczają. Jednak prawie dziesięciokrotny wzrost dochodu narodowego jest niezbitym argumentem za takim sposobem. To jeszcze nie oznacza, że w praktycznych umiejętnościach stosowania mechanizmów demokratycznych też już jesteśmy dziesięciokrotnie lepsi. Jako społeczeństwo ciągle uczymy się tej demokracji, niestety z użyciem czasochłonnej metodę prób i błędów. Dużo korzystniej byłoby tutaj też zrobić skrót, wziąć przykład z tych społeczeństw, które już przeszły dłuższą drogę i wykorzystać istniejące, dobrze działające przykłady, choćby dotyczące parlamentaryzmu, a szczególnie korzyści społecznych z zastosowania większościowej ordynacji wyborczej.